Niezależnie, ile trudu za Tobą,
To, co przed Tobą - to Twoja wygrana.
Kama Ignac.
wyszukaj w serwisie

Wyszukaj w serwisie  

Najtrudniejsze problemy na budowie. Top 12 – Wszystkie spotkały mnie :)


Najtrudniejsze problemy na budowie. Top 12 – Wszystkie spotkały mnie :)


Budowałam się jako singielka. Miałam dużo zapału i silną motywację. Miałam też jednak kilka głównych obaw. I wszystkie one się sprawdziły. Zatem, zgodnie z prawem rezonansu: co w środku, to na zewnątrz. W połowie prac mój kierownik budowy – wiekowy człowiek z ogromnym doświadczeniem – powiedział: dziewczyno, może księdza, albo odczyniać, bo to jest niemożliwe, że wszystkie plagi na tę jedną twoją budowę! Było słuchać i odczyniać! Zatem jedziemy – mój top 12!

1. Niespodziewane problemy z gruntem, takie jak niestabilne podłoże, występowanie skał lub podziemnych przeszkód.

U mnie był to przegłębiony przez koparkowego wykop pod piwnicę, który pociągnął za sobą dodatkowe koszta i wiele nieprzyjemności – duuuże koszta 😛

2. Trudności z uzyskaniem pozwoleń budowlanych lub zgodności z przepisami lokalnymi

Sam proces projektowania się wydłużył o prawie 3 miesiące, bo konstruktor zniknął i był nieuchwytny w połowie projektu. Pozwolenie na budowę trwało ponad 3 miesiące.

3. Nieprzewidziane koszty, takie jak dodatkowe prace konstrukcyjne lub naprawy

U mnie była to piwnica, dorabiana na szybko w projekcie zastępczym. Przegłębiony wykop, bo koparkowy się się pomylił wygenerował gigantyczne koszty: dodatkowy wieniec w ścianie fundamentowej, dodatkowe zbrojenia co 2 bloczek, w efekcie bardzo wysoki sufit w piwnicy.

4. Problemy z dostępem do niektórych materiałów budowlanych lub ich wysoka cena

Po około 8 miesiącach budowy w lockdownie ceny poszybowały w górę – stal 200%, styropian 180%, drewno konstrukcyjne 300%, płyty OSB, robocizna, bo paliwo x2 itd. Na szczęście u mnie w tym czasie schły już tynki i posadzki 🙂 Ale ocieplenie poddasza i wykończeniówka musiały czekać rok. Radzę też sprawdzać wyceny zamówienia przed ich wysyłką – czytaj: sprawdzać swojego handlowca, bo niestety

5. Konflikty z sąsiadami lub innymi właścicielami nieruchomości dotyczące granic czy prawa do przejścia

Nawet mnie nie ominęły akcje rodem ze Samych Swoich. Postawiłam płot i skończyła się przyjaźń, a zaczęły pretensje o rzekomą kradzież gruntu. Była komisja z gminy i fochy przez kolejny rok.

Dodam tu, że to tylko jeden z konfliktów, który miałam z lokalsami:P Generalnie polecam brać fachowców z dalszej okolicy, niż bliższej 🙂

6. Problemy związane z warunkami pogodowymi, które mogą spowodować opóźnienia lub uszkodzenia budowy

Oj, to był pamiętny rok 2020 z bardzo mokrą wiosną, nieprzewidywalnym latem i zimą, jakiej dawno nie pamiętaliśmy (-20 i zaspy w ciągu 4 godzin po odśnieżeniu). Droga polna przy posesji po każdym opadzie była prawie nieprzejezdna. Kilka razy zakopałam się w błocie osobówką. O ciężkim sprzęcie nie było wówczas mowy, żeby wjechał (tzn. może i by wjechał, gorzej z wyjazdem).

Mój Tato ukuł nawet na podstawie moich doświadczeń system prognozowania pogody: Kamila leje beton? To będzie padać!

7. Trudności z wyborem odpowiednich wykonawców lub podwykonawców o dobrej jakości i elastycznym harmonogramie pracy

Niby znaleźli się szybko, z polecenia, ale w praktyce wyszło to średnio. Najgorzej było z dekarzami. 3 ekipy robiły mi dach, było niefajnie i spowodowało największe opóźnienia w całości. W jednym przypadku skończyło się nawet sądem.

8. Błędy projektowe, które mogą prowadzić do kosztownych poprawek lub zmian

Jest kilka baboli tego typu u mnie, które może można było to inaczej rozegrać. Np. brak zakosów pod dachem wiaty, co powoduje jego wyginanie się – przeoczenie konstruktora i niedopatrzenie dekarzy, mimo że kierownik mówił. Nieprzemyślana lokalizacja schodów, sypialnie pod skosami a łazienki z prostym sufitem – to akurat mój pomysł – trudno, bez szafy w pokoju też się da żyć 😛

9. Trudności z zarządzaniem budową, w tym koordynacją różnych zespołów i dostawców

To było chyba najtrudniejsze. Umawiasz się – nie przychodzą. Miała być dachówka – przywieźli nie taką i za mało, ale drobnym druczkiem w zamówieniu napisali, że klient odpowiada za wyliczenia. Więc super oferta okazała się blagą i oszustwem, bo wyszło drożej niż gdzieś i w dodatku nie to. Ma być zrobione – nie jest, a następne terminy się sypią jak domino.

10. Zmiany w planach lub specyfikacji, które mogą wymagać dodatkowych nakładów finansowych lub czasowych.

U mnie była to piwnica, którą od początku chciałam, ale jakoś pomysł nie przyjął się na etapie pierwotnego projektu. Dopiero po wytyczeniu rzędnych przez geodetę, okazało się, że między punktem zero w kuchni i w garażu jest prawie 1.5 m różnicy. Oznaczało to, że na taką wysokość trzeba będzie i tak nasypać piachu, co też kosztuje. To już lepiej zapłacić a mieć coś z tego. Zwłaszcza, że o marzyłam o piwnicy od samego początku. Mam teraz swój prywatny Wilczy Szaniec 😛

11. Włamanie, kradzież

Niestety nadal to częste plagi na budowach. U mnie po włamaniu zniknął sprzęt na kilka tysięcy, w tym nowiutki osuszacz pomieszczeń, wypożyczony na kilka godzin przed zajściem. Prywatny detektyw też był nieprzewidzianym wydatkiem w kosztorysie. Fantów nie odnaleziono, ale chociaż mogłam spędzić Święta z rodziną. Słyszałam dzikie historie, że w ciągu nocy potrafi z budowy zniknąć tir styropianu, albo ta sama ekipa jednego dnia wstawiła okna, na drugi dzień znikły i zostały przez nich wstawione gdzie indziej. Warto zawsze oznaczyć jakoś swój sprzęt lub matriały – choćby mazakiem lub farbą i robić zdjęcia, dużo zdjęć 🙂

12. Zalanie/pożar

I inne klęski żywiołowe, których nawet nie będę tu wymieniać. Mnie spotkało zalanie, na skutek odcięcia przez złodziei (patrz punkt 11) pompy do tynkowania. Rura z wodą pod ciśnieniem chlusnęła w piwnicy po całej ścianie – od sufitu po podłogę. Zalała styropian ułożony pieczołowicie na folii, który czekał na ułożenie posadzki za kilka dni. Wszystko trzeba było zdemontować i zbierać szufelką wodę do wiader, suszyć szmatami i czym się dało. A to był grudzień i 4 tydzień miałam gorączkę, więc prace na kolanach w zimnie i wilgoci były ostatnią rzeczą, o jakiej marzyłam… Jedyne, co mogę polecić na podobne kataklizmy, to porządne ubezpieczenie, obejmujące także ruchomości, również te cudze, na terenie zamkniętej budowy. Polisa z banku obejmuje tylko części stałe budynku.

Doświadczenia SĄ – czyli tak miało być!

Problemy na budowie ma prawie każdy. Czy to przypadek, że ja miałam ich aż tyle? Oczywiście, że nie! Od lat nie wierzę w przypadki. Wszystkie moje obawy się ziściły. Był pot, krew i łzy. Gdyby nie wsparcie Rodziców i silna motywacja, która towarzyszyła mi od początku powstania idei ucieczki z miasta na wieś, pewnie bym odpuściła już na wstępie. Czy byłoby to dobre, czy nie – dziś ciężko powiedzieć.

Na pewno po tym wszystkim wiem, że nie ma ani złych, ani dobrych doświadczeń.

Doświadczenia po prostu SĄ.

I przychodzą do nas dokładnie wtedy, kiedy mają przyjść. Dźwigając ich ciężar, poznajemy samych siebie, swoje moce i swoje słabości. Dzięki temu co, przeszłam szybko zlokalizowałam swoje obszary do pracy nad sobą, zweryfikowałam przyjaźnie i znajomości oraz nauczyłam się wytyczać moje wewnętrzne granice tak, by były one wyczuwalne dla innych. Była to droga karkołomna, zwłaszcza, że w tym czasie miałam też problemy w pracy i stawało się jasne, że finansowo inwestycja jest przestrzelona. Jednak podołałam i wiem, że taką próbę może wytrzymać tylko najtęższy. Tym kimś, ku memu zaskoczeniu, jestem właśnie ja sama 🙂 Budowa w Polsce, to sport ekstremalny. Nie każdy się do tego nadaje. Jednak póki nie wiesz, że się nie nadajesz, to się nadajesz – i też podołasz! 🙂 To wspaniała lekcja życia, której nie uczy tkwienie w swojej strefie komfortu.

Zapisz się na Newsletter, by być zawsze na bieżąco z artykułami i promocjami dla subskrybentów. W podziękowaniu za zaufanie, wyślę Ci darmowe e-booki.